Komentarze: 0
Mój debilny brat skasowa ofisa i nie mam worda i nie moge otworzyć pliku, który by dla mnie bardzo wazny. za co mnie Bóg pokaral takim bratem?
A ja się dzisiaj urodzilam znowu na nowo. Ale z takim humorem, ze nie mam ochoty budzic sie jutro.
By wczoraj u mnie kumpel. Przy jakiejs pierdole powiedzia: "rany, ty to sie zawsze musisz ze wszystkiego usprawiedliwiac..." I stwierdziąm, ze facet ma racje. zawsze przepraszalam swiat za to, ze w ogóle żyje, ze smiem oddychać powietrzem, które moze bycprzeznaczone dla innych. Przez swoje niedowartosciowanie, zawsze tumaczyam wszystkim, dlaczego robie tak i siak, zamiast powiedziec: sory, taka jestem, takąmnie kochajcie. Jesli w ogóle macie zamiar mnie kochać. Jesli wejdziecie do mojego zamknietego swiata. Jesli Was tam wpuszcze. Jesi zdoacie przelamac moje 'ja', które nie bedzie chciao Was wpuscic, chociażbardzo mocno tego pragnie...
Cholera, sama sobie produkuje to bagno...
Kiedy moje życie było usłane różami, kiedy miałam faceta, który mnie kochał (teraz można poddać ten fakt w wątpliwość), kiedy prawie cały czas żyłam szczęściem, widziałam cos niesamowitego w wegetacji. Często starałam się sie dażyć do takiego życia roślinki. Myślałam, ze mi się uda. Facetowi będę posłuszna, ale ruszę sie tylko wtedy, jak on pociągnie za sznureczki, będę siedzieć w domu, chyba, że on mnie gdzieś wyrwie... ale nigdy nie potrafiłam żyć z wegetacją, jakoś mi sie to nie udawało.
Ale teraz faceta nie mam. I poznaje uroki wegetacji. Co ja pieprze, żadne uroki. Dusze się. Odczuwam tyle pragnień i żadne z nich do mnie nie przychodzi. A ja chce miec faceta. I nie wiem, czy zależy mi na tym, który mnie rzucił, czy ja go naprawdę kochałam, czy może tęsknie do jego fizyczności i tego, co potrafił ze mną/we mnie :) zrobic. A może tak po prostu nie potrafię życ bez kogos, kto mnie przytuli, pogłaszcze po głowie i powie, ze jutro będzie lepiej? Nie wiem, ale stanowczo nie podba mi się stan, w którym tkwię. Nie chcę wegetacji.
Kurczę, doszło w końcu do tego, czego obawiałąm się od samego poczatku: znowu użalam się nad sobą. Ale jak, do kurwy nedzy, mam się nad sobą nie uzalać, skoro jedyną atrakcją tego tygodnia jest spotkanie z kumplem z podstawówki? Fakt, kolesia lubie, jest nieziemski, pomimo, iż nasze klimaty różnią się całkowicie, jest niesamowity. Ale to tylko koles z pedałówy, nie pocałuje i nie powie, że jestem piękna...
Przepraszam za tą kurwę, nie mogłam się powstrzymac, ja tu cholery dostaje w tym domu. Staram się zagłuszyć wołanie mojego serducha o pomoc, ale nie pomaga ani pieprzenie o ksiażkach, ani o Dzierżyku, ani o innych pierdołach. Cholera, jeszcze chwila, a doła złapię i się rozrycze...
Ma ktos chusteczkę przy sobie?
Zaczęlam się zastanawiac, czy ktokolwiek móglby o mnie snić. a przeciez paskudna nie jestem. i byly osoby, które potrafily mnie dowartosciowac. czemu wiec czasami jest mi tak trudno. nie wiem. ale dzieki temu dostrzegam te male radosci w moim zyciu. te znowu jakim sposobem? nie wiem.
coraz czesciej przeraza mnie ta moja niewiedza.
z drugiej jednka strony... nie wiem, co będzie jutro, a takimi wielkimi rzeczami sie zajmuje.