Archiwum 26 sierpnia 2002


sie 26 2002 Ajm hepi
Komentarze: 1
Heh... w końcu ktos pochwalił mego bloga... Sienkuje ogromnie ludziom, którzy mnie dowartosciowali, komentujac moją notke jakkolwiek. zawsze moim długofalowym marzeniem było pisanie dla ludzi. I w sumie niby było kiedys pisanie pamietnika, który później czytała Kortina - maine Freundin z podstawówki. I było pisanie, w sumie, to nadal jest, jednego zeszytu z Gretchen, którym wymieniamy sie co tydzień, ale to chyba nadal nie to samo, jakis niedosyt w mojej duszyczce... [Dygresja: mój debilny brat, o którym już była wczesniej mowa, spieprzył cos ze spacja, na skutek czego niektóre wyrazy mogą byc napisane łacznie, chociaż powinny być napisane oddzielnie, za co z góry przepraszam, ale nie jestem w stanie wszystkiego poprawiac.] i w końcu pojawiło się w moim nudnym życiu cos takiego, jak blog. I wtedy mogłam pisać z myslą o ludziach, którzy beda to potem czytac. Tylko wydaje mi sie, ze to było takie sztuczne we mnie, tak, jakbym jakąs wielka ksiazke chciała napisać. i wtedy własnie dopiero dzięki Zimnej Krwi powstałam JA! W całej swej okazałosci. I w końcu ktos zaczął mnie zauwazać, czym mnie bardzo dowartosciował. Wiec jeszcze raz ogromne sienki z mojej strony.
I postanowiłam własnie, ze teraz przyszedł czas na cytat:
 
"Prawdziwą satysfakcję może dać tylko spełnienie marzenia, które wydaje się nieziszczalne, bez sensu"
                                                                                                                        /Aleksander Minkowski/
 
Minkowskiego uwazam za mistrza pióra i zastanwaim sie, czy kiedys przeczytam cos jego autorstwa, co mnie wkurzy...
 
A w ogóle, to ja nie napisałam wczoraj najważniejszego. W srodku impry wyszlismy z Guzikiem i zrobiłam mu wycieszke turystyczno - krajoznawczą po moim osiedlu. Pozwiedzalismy rózne rzeczy, a potem pokazałam mu moją pedałówę, boisko i bieżnię, na której biegałam, jak jeszcze mogłam. teraz nie mogę biegać, ale o tym będzie innym razem. I wtedy Guzik sciaga plecak, kładzie go na ziemi i mówi: "To co, Paskudo, dajemy?" I biegalismy sobie 300 metrów po bieżni. To tylko 300 metrów, bo mi kolano znowu zaczęło napierdalać, ale to było cos niesamowitego. Nie sadziłam, ze, jakby nie było - dzieki Guzikowi, będę szczesliwa. Ludzie, ja już z miesiąc ponad nie biegałam, czy wy wiecie, w którym ja niebie byłam??? rany... A potem byłam tak cholernie zmeczona i ciagle dyszałam, wiec Guzik podniósl mnie i kawałek przeniósł. zrobił to w sposób cholernie niewygodny, bo wział sobie za cel stylem strażackim, czyli zarzucenie przez plecy. Ale tego biegania to ja mu nigdy chyba nie zapomne... człowiek jest niesamowity. Acha, i kupił mi kostkę, on ma swira na punkcie kostek i mi kupił. i mi jeszcze podarował "Fanatyka" na płytce. W ogóle, on jest kofany. najlepsze było to, ze on ciagle myslał o swojej byłej, a ja o moim Byłym Facecie i mimo wszystko jakos udała nam sie zabawa.
No, to koniec, idę jesc sniadanie, wpieprze trzecie juz dzisiaj Monte firmy Zott :)
 
legenda_wysniona : :